Choć oficjalna inauguracja sezonu żeglarskiego odbędzie się dopiero 1 maja, to już 16 kwietnia na przystani odbywały się efektowne „loty żeglarskie” i prace porządkowe.
Jachty WKŻ Pasat oraz inne jachty zimujące na terenie portu przy pomocy dźwigu wzniosły się w powietrze aby ostatecznie znaleźć się na wodzie. Niski stan wody w Zalewie Koronowskim spowodował że „loty” były wyjątkowo długie i co ważne załogowe. Poniżej krótka fotorelacja uwieczniona przez dyżurnego kontrolera lotów kol. Tadeusza Mrozka. Dzielnym „lotnikom” i obsłudze naziemnej przygotowującej jachty i przystań do nowego sezonu dziękujemy.
W dniach 10 – 11 września 2022 roku w Pieczyskach nad Zalewem Koronowskim rozegrano XXII już edycję Regat Pamięci poświęconych pamięci znanych bydgoskich żeglarzy, którzy odeszli na wieczną wachtę. Głównym organizatorem regat w tym roku był Oddział Żeglarski PTTK „Pasat”. Współorganizatorami były Bydgoski Klub Żeglarski oraz Klub Żeglarski Wind Koronowo. Patronat nad regatami objął prezes ENEA Nowa Energia Krzysztof Czaban, który ufundował puchary w Wyścigu o Błękitną wstęgę Zalewu Koronowskiego oraz upominki rzeczowe dla zdobywców miejsc 1-3 w poszczególnych klasach. Puchary ufundowały także wszyscy współorganizatorzy.
Do regat zgłosiły się 34 jachty (87 uczestników) w klasach: T-1, T-2, T-3, Omega, Finn i Wolna.
10 września przywitał nas wyjątkowo nieżeglarską pogodą – brakiem wiatru, ale za to z deszczem. Po uroczystym rozpoczęciu, podczas którego odczytano listę ponad 60 nazwisk działaczy żeglarskich, którzy odeszli na wieczną wachtę; komandorzy klubów i zaproszeni goście udali się na Rejs Pamięci statkiem NIVA, podczas którego tradycyjnie rzucono na wodę wieniec. Niestety brak wiatru spowodował, że uczestnicy regat czekali na brzegu. Po godzinie 13.00 sędzia główny Patryk Romanowski zadecydował o starcie. Przy słabym wietrze udało się rozegrać tylko jeden wyścig.
W sobotni wieczór uczestnicy regat spotkali na żeglarskiej biesiadzie przy szantach granych przez zespół Własny Port.
11 września pogoda zdecydowanie się poprawiła i wyścig o Błękitną Wstęgę Zalewu Koronowskiego i Puchar Prezesa ENEA Nowa Energia odbył się bez przeszkód. Trasa wyścigu rozstawiona została pomiędzy Pieczyskami a Wielonkiem. W międzyczasie zawodnicy klasy Finn rozegrali 4 krótkie wyścigi, które zaliczone zostały do klasyfikacji dla klasy Finn.
W wyścigu o Błękitną Wstęgę sklasyfikowano 17 jachtów:
Po godzinie 15 odbyło się uroczyste wręczenie pucharów i dyplomów i upominków ufundowanych przez patrona regat.
Komandor OŻ PTTK Pasat Mariusz Sulewski podziękował sponsorom współorganizatorom oraz komisji regatowej za organizację regat, a uczestnikom za bezpieczną i sportową rywalizację. Komandor KŻ WIND Wiesław Gancarek zaprosił wszystkich żeglarzy na kolejną 23 edycję Regat Pamięci w przyszłym roku na przystań w Romanowie. Swoje wsparcie dla kontynuowania tradycji upamiętnienia zmarłych żeglarzy corocznymi regatami zadeklarowali również Prezes ENEA Nowa Energia Krzysztof Czaban oraz Prezes Kujawsko Pomorskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego Katarzyna Domańska. Zatem do zobaczenia na kolejnych Regatach Pamięci, oby tylko lista odczytywanych się nie wydłużała.
15 sierpnia 2011roku w Dzień Wojska Polskiego już po raz 41 zostały zorganizowane przez WKŻ Pasat regaty żeglarskie o Puchar Kierownika Klubu Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych oraz Prezesa Oddziału PTTK. Po raz czwarty rozegrano Regaty Młodzieżowe – odrębnie punktowane klasy dla młodych adeptów żeglarstwa.
Regaty zostały rozegrane na akwenie Zalewu Koronowskiego. W zawodach startowało ok. 70 żeglarzy na 24 jachtach. Dopisała piękna żeglarska pogoda – wiatr wiejący w granicach 2 – 3 stopni w skali Beauforta zapewniał bezpieczną i skutteczną żeglugę. Sędzią Głównym zawodów była Agnieszka Reiwer – Przepierska.
Rozegrano trzy punktowane wyścigi w klasach: Omega, Orion, T-1, T-2 oraz T-3. Oddzielnie w ramach Ogólnopolskich Regat Młodzieżowych klasyfikowane były załogi młodzieżowe startujace w klasach Omega i Orion. Po zakończeniu wyscigów uczestnicy mogli posilić się wojskową grochówką. Krótko po godzinie 17.00 Prezes Oddziału PTTK Edward Kozanowski oraz Komandor WKŻ Pasat Andrzej Krupski wręczyli zwycięzcom w poszczególnych klasach puchary i dyplomy. Dla załóg młodzieżowych Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego ufundował dodatkowo atrakcyjne upominki. Wyniki regat w poszczególnych klasach:
Regaty Młodzieżowe Klasa OMEGA
lp.
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
WKŻ Pasat
BD-303
Urbański Marcin Młynarczyk Anna Jonak Adrian
1
4
1
6
I
2
WKŻ Pasat
BD-762
Kirejczyk Marcin Kantorska Karolina Skórcz Jakub
2
2
2
6
II
3
WKŻ Pasat
ROMA
Ławniczak Marcin Oryl Weronika Wnuk Magdalena
3
3
3
9
III
4
WKŻ Pasat
Ula
Mindykowski Zbigniew Dołkowski Michał Demyda Michał
4
1
5
10
IV
5
WKŻ Pasat
BD-585
Martynelis Jakub Kruszczyńska Aleksandra Gronowski Łukasz
5
5
4
14
V
Regaty Młodzieżowe Klasa ORION
lp.
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
WKŻ Pasat
BD-21
Walkowiak Rafał Witucka Paulina
1
1
1
3
I
2
WKŻ Pasat
BD-318
Prokopiak Rafał Bazela Dawid Błaszczak Mirosław
2
2
2
6
II
3
WKŻ Pasat
BD-317
Rogalska Joanna Nowak Piotr Adamowicz Martyna
3
3
3
9
III
Klasa OMEGA
lp.
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
Viking Człuchów
POL-130
Kalinowski Stefan Kalinowski Mikołaj Lenarcik Adam
1
1
1
3
I
2
WKŻ Pasat
Koga
Galor Romuald Kowalski Wojciech Jankowska Kamila
2
2
2
6
II
3
WKŻ Pasat
Cicha
Wierczewski Tadeusz Błażejczak Tomasz Błażejczak Żaneta
3
3
3
9
III
4
WKŻ Pasat
CZ-0045
Laskowski Krzysztof Konklewska Monika Jarząb Piotr
4
4
4
12
IV
Klasa ORION
lp.
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
Hals PTTK
CZ 00026
Koszykowski Marcin Koszykowski Zdzisław
1
1
1
3
I
2
WKŻ Pasat
BD-475
Łażewski Marcin Sulewski Mariusz Jackowska Monika
2
2
2
6
II
Klasa T-1
lp.
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
KŻ Wind
C-600
Busse Kazimierz Paczos Wiesław Paczos Kamil
1
1
1
3
I
2
WKŻ Pasat
POL-4401
Laskowski Jacek Kossakowska Marta Krymska Katarzyna
2
2
2
6
II
3
WKŻ Pasat
VE 1900
Fiutowski Wiesław Smyk Janusz Fiutowski Lesław Fiutowska Wiktoria
3
3
3
9
III
4
WKŻ Pasat
Wiewióra
Brzeziński Krzysztof Lewandowska Anna
4
4
4
12
IV
Klasa T-2
lp.
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
WKŻ Pasat
POL-5159
Rygielski Mirosław Rygielski Wojciech
1
2
1
4
I
2
WKŻ Pasat
BD-500
Kleydziński Wojciech Kleydziński Patryk
2
1
2
5
II
3
niezrzesz.
b/n
Pasternacki Robert Pasternacki Dariusz
3
1
4
8
III
4
BKŻ
Shark
Kapalka Janusz Wnuk Wiktor Szeląg Tomasz
4
3
3
10
IV
Klasa T-3
lp.
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
BKŻ
RZ-376
Jarosz Andrzej Myk Krzysztof Myk Agata
1
1
1
3
I
2
WKŻ Pasat
PZ-1022
Chorążewicz Robert Jacuk Paweł Kleydzińska Bogusława Hejlasz Zofia
2
2
2
6
II
W imieniu organizatorów dziękujemy wszystkim uczestnikom za sportową postawę i bezpieczną żeglugę w duchu fair play. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do sprawnej organizacji imprezy, szczególnie Agnieszce Przepierskiej, Andrzejowi Krupskiemu, Tadeuszowi Mrozek, Piotrowi Lawer, ratownikom WOPR, policjantom z posterunku Polcji Wodnej w Pieczyskach. Zapraszamy wszystkich do udziału w przyszłorocznych regatach wojskowych.
Godzin pływania: 174,5 (w tym 134,5 pod żaglami i 40 na silniku)
Idea tego rejsu powstała już ponad rok wcześniej, ale ze względu na problemy z wyczarterowaniem odpowiednio dużego jachtu za odpowiednio przystępną cenę na realizację przyszło trochę poczekać. Na początku było szkolenie: obozy żeglarskie, które WKŻ Pasat organizuje co roku i kursy wiosenne. Ludzie kończący kursy często pojawiali się na naszej przystani w Pieczyskach, niektórzy zapisywali się do Klubu, a młodzież przyjeżdżała na kolejne obozy, by po uzyskaniu patentu pływać pod szyldem Pasatu w rejsach po Zalewie Koronowskim klubowymi jachtami. Tak też trafili do nas uczestnicy tego rejsu. Znalazło się kilku młodych członków i sympatyków Pasatu, którzy zapragnęli posmakować żeglarstwa morskiego i zdobyć pierwsze szlify w dążeniu do uzyskania stopnia sternika jachtowego. Po początkowych problemach kapitan Krzysztof Laskowski, który zgodził się dowodzić rejsem zdołał wyczarterować jacht. Dzięki uprzejmości armatora – Yacht Clubu Morskiego Columbus ze Świecia, któremu składamy serdeczne podziękowania, na przystępnych warunkach udostępniono nam na dwa tygodnie stalowy szkuner sztakslowy „Dar Świecia„. Od jesieni ubiegłego roku zaczęliśmy planować rejs i pełną obsadę. Docelowym portem była stolica Danii – Kopenhaga. Już w styczniu wszystkie miejsca w załodze były zarezerwowane. W rejsie udział biorą:
Kap. j. Krzysztof Laskowski – kapitan
St. j. Mariusz Sulewski – I oficer
J. st. m. Jan Kromski – II oficer
Ż.j. Adrianna Czajkowska
Ż.j. Michał Ciborski „Ciby”
Ż.j. Piotr Gomoła „Gomez”
Ż.j. Marcin Łażewski
Ż.j. Ignacy Marzecki
Ż.j. Michał Mendyk „Czołg”
Wszyscy poza kadrą oficerską pierwszy raz na morzu i wszyscy wyszkoleni na obozach i kursach WKŻ Pasat. Średnia wieku morskich neofitów 17-18 lat. Ostatnie tygodnie przed rejsem, to dla większości gorączkowe przygotowania: jak się wyposażyć, jakie dokumenty trzeba mieć przy sobie, jaką walutę, prowiant, ubezpieczenia i wiele, wiele innych drobiazgów oczywistych dla tych, którzy po morzach pływają od lat, ale nie dla tych, którzy wybierają się w swój pierwszy rejs.
No i nastał pierwszy dzień. Krótko po godzinie 9.00 wszyscy uczestnicy stawili się w porcie w Górkach Zachodnich. Wybrzeże przywitało nas piękną słoneczną pogodą. Bosman sprawnie przekazał nam jacht i rozpoczęło się wielkie pakowanie. Ku wielkiemu zdziwieniu góra bagaży znikła z kei we wnętrzu jachtu i jeszcze pozostało miejsce dla uczestników. Krótkie szkolenie dotyczące zasad bezpieczeństwa, używania pasów bezpieczeństwa, alarmów, i wychodzimy na Zatokę Gdańską. Wiatr nam nie sprzyjał, mało że wiał słabo, to jeszcze w kierunków północnych, co zmusiło nas do halsówki. Na szczęście z czasem wiatr wzmógł się i jacht nieco nabrał prędkości. Około 20.00 osiągnęliśmy pierwszy port – Hel, gdzie postanowiliśmy przenocować i poczekać na zapowiadany północno-wschodni wiatr. Pierwsze wrażenia za nami i choć chwilami przechyły były spore, to chorobie morskiej nikt się nie poddał.
Niedzielny poranek przywitał nas pięknym słońcem i słabym wiatrem. Krótki spacer po Helu, wizyta w fokarium i koło południa czas wyjść w morze. Wiatr rzeczywiście odkręcił na korzystny kierunek i wiał z siłą 2-30 B. Płynęliśmy wzdłuż Półwyspu Helskiego z zawrotną prędkością 3 węzłów, spokojne morze i tylko jeden incydent zmącił sielską atmosferę na pokładzie. Załogant zaznaczający pozycję na mapie poinformował ku zdziwieniu wszystkich na pokładzie, że… znajdujemy się na lądzie. Oczywiście wprawne oko oficera szybko „zepchnęło” jacht z mielizny i poprawiona pozycja znalazła się na mapie. Wieczorem minęliśmy przylądek Rozewie i skierowaliśmy się w stronę Bornholmu.
Cały poniedziałek płynęliśmy dość jednostajnie na zachód stopniowo oddalając się od polskiego wybrzeża. Po minięciu trawersu Wzgórza Rowokół traciliśmy kontakt wzrokowy z krajem. W międzyczasie uczestnicy rejsu stopniowo wgłębiali się w obsługę urządzeń pokładowych, zasady prowadzenia nawigacji i zapisów w dzienniku jachtowym. Stosunkowo spokojne morze ułatwiało łagodną aklimatyzację do morskich warunków. W wolnych chwilach na szerokim pokładzie rufowym zbierał się klub miłośników gry w Rummy, taką odmianę Remika, w której zamiast kart używa się plastikowych klocków. Świetna rozrywka na długie rejsowe godziny.
We wtorkowy poranek ujrzeliśmy zarysy Bornholmu. Po drodze mijał nas żaglowiec Marynarki Wojennej ORP Iskra, nie obyło się bez salutowania banderą. Zdecydowaliśmy, że wchodzimy do Ronne. Dotarcie do stolicy wyspy zajęło nam pół dnia, podczas którego wachty po kolei uczyły się obsługi szczotki do szorowania pokładu i kokpitu. Zdziwiliśmy się że ten jacht może wyglądać o wiele lepiej niż na początku rejsu przy użyciu zwykłej szczotki i odrobiny detergentu. Popołudniem zacumowaliśmy w porcie jachtowym w Ronne. Udaliśmy się na pobliską plażę. To nie może być Bałtyk! – tak większość uczestników rejsu zareagowała na krystalicznie czystą wodę, która oprócz tego że czysta okazała się niestety być niewiarygodnie zimna. Później wycieczka po urokliwym kilkunastotysięcznym miasteczku, spokojne uliczki z ciekawą architekturą, małe sklepiki i kafejki, galerie sztuki. Dla większości uczestników był to pierwszy kontakt z Danią i Bornholmem w szczególności. Niestety wieczorna prognoza pogody pogorszyła nasze nastroje: zapowiadała aktywny front i silne zachodnie wiatry przez kolejne dni. Gdyby się sprawdziła mogłoby to poważnie zagrozić terminowemu dotarciu do Kopenhagi.
Poranek przywitał nas przelotnym deszczem i zachodnim wiatrem o sile 5-6 0B. Krótka narada załogi i decyzja: próbujemy. W południe wyszliśmy z portu na rozkołysane wody zachodniego Bałtyku. Oczywiście halsówka, przechyły i coraz większy rozkołys. To był test, mający pokazać kto już się zaaklimatyzował i nie straszne mu trudniejsze warunki. Załoga zdała ten test. Poza pojedynczymi przypadkami składania hołdów dla Neptuna przez jednego z załogantów, który mimo tego mógł normalnie funkcjonować. Nikt nie zapadł na cięższe odmiany choroby morskiej. Ignacemu i Marcinowi tak spodobało się huśtanie, że ubrani na sztormowo zajęli miejsca obserwacyjne na koszu dziobowym, gdzie byli systematycznie podmywani przez falę. Prawdziwej odporności wymagała praca w kambuzie, ale tam już nie wszyscy chętnie się pchali, a niektórzy przebywając tam przez chwilę przybierali dziwnie nienaturalne barwy. Tutaj poza II oficerem – Jankiem znakomicie sprawdzili się Marcin, „Ciby” i „Czołg” . Po drodze trzeba było przeciąć rutę, na której niczym na Trasie Marszłkowskiej sunęły jeden za drugim kontenerowce, masowce i tankowce. W obie strony. Przydał się jachtowy radar, a przede wszystkim wzmożona obserwacja wachty nawigacyjnej.
Około 2.00 w czwartek postanowiliśmy zawinąć na chwilę do Ystad. Zrobiliśmy sobie nocną wycieczkę po tym portowym miasteczku (no może poza Ignacym, który z własnego wyboru pełnił wachtę portową we własnej koi i niespecjalnie miał ochotę się z nią rozstać). Wyszliśmy o 6.00 rano, ciężko było wstać, a westowa szóstka jeszcze nie przestała wiać, więc czekał nas kolejny dzień halsówki w kierunku Kanału Falsterbo. Cała załoga przyzwyczaiła się już do rozkołysu i przechyłów, a wiatr stopniowo odkręcał dając możliwość płynięcia wzdłuż szwedzkiego wybrzeża. Nudę zabijano pracami na pokładzie. Praktycznie każdy miał swój wkład w to, że kolejne powierzchnie antypoślizgowe odzyskiwały oryginalny kolor. Szczególne zasługi oddała tu wachta druga, czyli „Gomez” i „Czołg”. Z kolei Ignacy zabrał się za „glansowanie mosiądzów”, dzięki czemu mosiężne knagi zaczęły wyglądać prawie jak nówki. Popołudniem dopłynęliśmy w okolice Trelleborga, gdzie trzeba było zachować ostrożność z uwagi na duży ruch promów. W końcu ujrzeliśmy wejście do Kanału Falsterbo. Żagle w dół i korzystając z „dieselgrota” pokonujemy kanał. Po przepłynięciu zwodzonego mostu zacumowaliśmy w pobliskiej marinie i poszliśmy na krótki spacer po okolicy.
Po drodze napotkaliśmy niezliczone roje małych muszek. Do historii lingwistyki stosowanej przejdzie przypadek „Gomeza”, który w trzech znanych sobie językach próbował dowiedzieć się od tubylców jak trafić na pocztę. Problem polegał na tym że używał trzech języków jednocześnie, a w dodatku jakby na złość żaden z tych języków nie był językiem szwedzkim. Po powrocie na jacht mieliśmy okazję podziwiać niecodzienne widowisko: o zachodzie słońca wzdłuż widocznego z mariny olbrzymiego mostu łączącego szwedzkie Malmo z duńską Kopenhagą rozbłysły efektowne fajerwerki. Od miejscowych dowiedzieliśmy się że to z okazji 10-lecia funkcjonowania tego arcydzieła sztuki inżynierskiej.
W piątkowy poranek przy dość silnym południowym wietrze na samym grocie wyruszyliśmy do Kopenhagi. Po drodze mijaliśmy olbrzymią farmę wiatrową na środku Oresundu, potem wzdłuż mostu, którego ogrom mogliśmy podziwiać dopiero z bliska sunęliśmy baksztagiem ku duńskiej stolicy. Nawigowanie w tym rejonie wymaga sporej koncentracji, pławy torowe, znaki kardynalne, stawy, spory ruch statków – to musiało robić wrażenie na tych , którzy pierwszy raz widzą coś takiego. No i niezapomniane wrażenia – samoloty podchodzące do lądowania na Kopenhaskim lotnisku Kastrup w odstępach dokładnie jednominutowych. Wydawało nam się że zahaczą o nasze maszty, ale oczywiście było to tylko wrażenie. Zwiedzanie Kopenhagi zaczęliśmy od opłynięcia kanałów portowych. Z wody to hanzeatyckie miasto wygląda naprawdę okazale. Popołudniem zacumowaliśmy w marinie Langelinie położonej w pobliżu słynnej kopenhaskiej Syrenki. Niestety nie dane było nam zobaczyć syrenki na żywo, gdyż została przewieziona na światową wystawę Expo, a w miejscu oryginału stał telebim pokazujący na żywo Syrenkę w … Chinach. Wieczorem na kończącego akurat w ten dzień okrągłe osiemnaście lat „Czołga” czekała niespodzianka: stylowy tort urodzinowy z osiemnastoma „świeczkami” autorstwa Ady i Marcina. Urodzinowa impreza na niewielkim jachcie może nie przypominała wieczoru w klubie, ale też było nieźle. W sumie to szkoda że nie mogliśmy przesiąść się choć na chwilę na stojący nieopodal m/y Octopus – szósty pod względem wielkości jacht motorowy świata – taki pływający prywatny hotel wielkości niedużego promu, no ale cóż solenizant nie rozdał nam wejściówek.
Sobota, to dzień zwiedzania miasta i robienia zakupów. No tak w tym żeglarstwie to jednak najbardziej bolą nogi, a upał coraz mocniej dawał się we znaki, ale widok z wieży kościelnej po pokonaniu ponad 400 schodów – bezcenny – Kopenhaga w całej okazałości u naszych stóp. Wieczorem wizyta na Nyhavn, gdzie po całodziennym upale orzeźwiły nas chłodzące napoje zakupione w Havnekiosken. I ten niepowtarzalny klimat, te tłumy ludzi z różnych stron świata, mówiących różnymi językami.
Niedzielne przedpołudnie, to zajęcia w podgrupach – bieganie po centrum, zmiana warty przed Pałacem Królewskim (nieco mniej okazała niż w Londynie) i męczący upał. Po obiedzie wychodzimy w morze. Cel – powrót do Kanału Falsterbo. Dopiero po wypłynięciu z miasta temperatura robi się znośna, ale ze względu na słaby wiatr jeszcze długo podpieramy się silnikiem. Wieczorem Polskie radio podało oczekiwane z ciekawością wyniki drugiej tury wyborów prezydenckich. Do kanału dopłynęliśmy około 22.30. Niestety było to pół godziny po ostatnim planowym otwarciu mostu nad kanałem, co zmusiło nas do przeczekania nocy w porcie.
W poniedziałkowy poranek wyruszyliśmy wzdłuż szwedzkiego wybrzeża w kierunku Bornholmu. Piękna słoneczna pogoda i ciepły południowo-zachodni wiatr o sile 3-40B powodowały iście plażową żeglugę. Co niektórzy nieźle się spiekli. Pod wieczór jednak niebo zaczęło się chmurzyć. Gdy po raz drugi przechodziliśmy „Trasę Marszałkowską” dla statków już każdy wiedział jak ocenić niebezpieczeństwo zderzenia na wodzie. Przed nami wysokie klify Bornholmu i wznoszące się nad nimi ruiny zamku Hammershus, za nami gęstniejące chmury i doganiający nas słaby deszcz. Płyniemy w kierunku stojącej na skalnym przylądku latarni Hammerodde. Po północy mijamy przylądek i kierujemy się do portu w miasteczku Allinge.
Wtorkowy poranek przywitał nas chłodem i silnym zachodnim wiatrem. Spacer po Allinge i niespodzianka – północne wybrzeże Bornholmu jest zupełnie inne niż to znane z Ronne. Skały i wydrążone w nich niewielkie zatłoczone porciki. Korzystając z miejscowych marketów uzupełniamy braki w jachtowej spiżarni i pełną prędkością dochodzącą do 7 węzłów płyniemy w kierunku Christianso. Postanowiliśmy opłynąć wyspę – twierdzę , jednak bez zawijania do portu. Wrażenie jest niesamowite: skaliste brzegi dwóch małych wysepek połączonych kładką wzmocnione są murami obronnymi, na których rozstawione są dziesiątki dział. Ci Szwedzi to faktycznie łatwo nie mieli jak próbowali zdobywać wyspę. Nad całością góruje wieża dawnej twierdzy przerobiona na latarnię morską. Wewnątrz portu tak ciasno, że nawet gdybyśmy chcieli, to nie było gdzie zaparkować naszego ponad trzynastometrowego „pancernika”. Skierowaliśmy się na południe w kierunku Svaneke. Wiatr chwilami jeszcze przybierał na sile, co powodowało że płynąc półwiatrem rozpędziliśmy się do 8 węzłów. Dotarcie do Svaneke zajęło nam około 1,5 godziny. Port był podobnie zatłoczony jak na Christianso, więc sporo czasu zajęło nam znalezienie bezpiecznego sposobu zacumowania.
Svaneke to miejscowość typowo turystyczna, na uliczkach spotkać można sporo naszych rodaków. Oczywiście wybraliśmy się na spacer po urokliwym miasteczku: wystawy, artystyczna huta szkła, czy wytwórnia cukierków, gdzie można obejrzeć od początku do końca cały proces produkcji, czy ciekawy ewangelicki kościół, to tylko niektóre z odwiedzonych przez nas miejsc. Nie sposób było odmówić sobie przyjemności skosztowania wędzonych ryb w jednej z najbardziej znanych wędzarni na całym Bornholmie. Wieczór spędziliśmy oglądając telewizję w portowej świetlicy, do której każdy płacący za postój jachtu ma prawo wstępu. Z resztą Svaneke odwiedzałem zawsze z przyjemnością gdy byłem w rejonie Bornholmu, a miejscowy Bosman, który zawsze jest przyjaźnie nastawiony naszą kolejną (choć pierwszy raz tak dużym jachtem) wizytę w Svaneke uhonorował zwolnieniem nas z opłaty za postój.
Środowe przedpołudnie spędziliśmy chodząc po Svaneke, a po obiedzie wypłynęliśmy ku brzegom ojczystym – kierunek Łeba. Pod wieczór zachodni wiatr zaczął tężeć i wiało 6 0B. Na otwartym morzu objawiało się to sporym rozkołysem i latającymi po wnętrzu jachtu ruchomymi elementami wyposażenia. Ale tym razem załoga była już uodporniona na morskie bujanie. W nocy musieliśmy uważać na słynne akweny nawigacyjne nr 6 i 6a, na których odbywały się manewry wojskowe.
Gdy wstał świt płynęliśmy już wzdłuż polskiego wybrzeża systematycznie się do niego zbliżając. Wreszcie byliśmy w zasięgu polskiej telefonii. Około południa zacumowaliśmy w największej chyba marinie jachtowej wzdłuż polskiego wybrzeża w Łebie. Miasto przywitało nas upalną pogodą. Korzystając z okazji odwiedziliśmy świetnie wyposażony sklep żeglarski, po czym udaliśmy się na dłuższy spacer do centrum. Szkoda, że piękna marina powstała tak daleko od centrum miasta. Wieczór spędziliśmy na słuchaniu szant w portowej tawernie i dyskusjach o kończącym się rejsie.
W piątkowy poranek udaliśmy się w ostatni etap rejsu – do Górek Zachodnich. Wiatr był słaby, więc jacht leniwie pokonywał kolejne mile po gładkiej tafli morza. Najdłużej trwało tradycyjnie minięcie Rozewia, do którego dotarliśmy pod wieczór. Wiatr mało jeszcze osłabł, i w dodatku zaczął kręcić. Przez czterogodzinną wachtę upłynęliśmy całe 2 mile. Nad ranem wobec braku widocznych oznak poprawy warunków wietrznych przeszliśmy na napęd mechaniczny, z pomocą którego przed południem dotarliśmy do macierzystego portu. Pozostało tylko sklarować jacht (bosman był pod wrażeniem), uzupełnić formalności (dziennik jachtowy, opinie – rzecz jasna pozytywne, wpisy do książeczek) i wyokrętować się. Wszyscy uczestnicy rejsu twierdzili i twierdzą nadal, że gdyby tak ktoś przyszedł i zapytał: stary, czy masz czas, to oczywiście płyną w kolejny rejs.
22 pażdziernika członkowie Pasatu spotkali się w Pieczyskach, aby oficjalnie opuścić banderę oznajmiając zakończenie sezonu nawigacyjnego. Komandor w imieniu Zarządu OŻ PTTK PASAT podsumował krótko mijający sezon i podziękował tym członkom, którzy swoim zaangażowaniem przyczynili się do funkcjonowania portu, szczególnie Bosmanowi kol. Romualdowi Galorowi, Zenonowi Bielunowi oraz tym, którzy przyczynili się do udanej organizacji imprez – Regat Pamięci, Regat o Puchar OŻ PTTK PASAT.
Komandor zaprosił również członków i sympatyków Oddziału na planowane tradycyjne spotkania Andrzejkowe i Świąteczne na przystań w Brdyujściu, które pozwalają braci żeglarskiej integrować się również poza sezonem nawigacyjnym.
Po uroczystym opuszczeniu bandery uczestnicy spotkania spotkali się pod wiatą biesiadując przy potrawach z grilla serwowanych tym razem przez Elżbietę i Jarosława Zagdanów. Piękna jesienna pogoda sprzyja jeszcze aktywności żeglarskiej, ale kalendarz jest nieubłagany. Choć niektóre jachty wciąż stoją przy pomostach, czas powiedzieć: do zobaczenia w sezonie 2023.
W dniu 15 sierpnia już po raz 42. odbyły się na Zalewie Koronowskim regaty żeglarskie dla uczczenia Święta Wojska Polskiego. Tegorocznym organizatorem był nowo utworzony Oddział Żeglarski PTTK „PASAT” z Bydgoszczy, który jest spadkobiercą dorobku i tradycji Wojskowego Klubu Żeglarskiego „PASAT” działającego wcześniej w strukturach Oddziału PTTK przy Inspektoracie Wsparcia Sił Zbrojnych.
Frekwencja dopisała – na starcie stanęły 34 załogi w sześciu klasach: T-1, T-2, T-3, Orion, Omega, wolna. Wśród nich pierwszy raz udział wzięły reprezentacje bydgoskich jednostek wojskowych: Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, 11. Wojskowego Oddziału Gospodarczego i Jednostki Wojskowej 1515. Również dużym zadowoleniem dla organizatorów był udział w regatach dużej liczby najmłodszych żeglarzy. Po wyrównanej rywalizacji komisja sędziowska pod przewodnictwem Agnieszki Przepierskiej wyłoniła zwycięzców.
26 listopada w świetlicy WKŻ Pasat przy ul. Witebskiej 4 o godzinie 16.00 zebrało się liczne grono członków i sympatyków WKŻ Pasat oraz zaproszonych gości, aby uroczyście świętować jubileusz 45-lecia istnienia WKŻ Pasat. Przybyłych uczestników uroczystości powitał Komandor Andrzej Krupski. Następnie odczytano przesłane listy od Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego Piotra Całbeckiego oraz Przewodniczącej Sejmiku Województwa Doroty Jakuty. Kolejnym punktem programu był referat Komandora wspominający 45 lat rozwoju i działalności Klubu. Referat był ilustrowany prezentacją zdjęciową ukazującą historię i współczesność WKŻ Pasat. Po barwnym przedstawieniu historii Klubu głos zabrali zaproszeni goście. W imieniu Prezydenta Bydgoszczy gratulacje i życzenia dla Klubu na ręce Komandora złożył Andrzej Walkowiak. Okolicznościowe listy gratulacyjne od Prezydenta Miasta otrzymali także: Piotr Lawer, Tadeusz Wierczewski, Agnieszka Przepierska, Franciszek Ostropolski, Janusz Cichański, Krzysztof Laskowski, Ireneusz Walkowiak i Mariusz Sulewski. W imieniu Kujawsko-Pomorskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego gratulacje Klubowi złożył v-ce Prezes Włodzimierz Palmowski, który w imieniu Zarządu KPOZŻ wręczył również Honorowe Odznaki Zasłużony dla KPOZŻ Tadeuszowi Wierczewskiemu, Januszowi Cichańskiemu i Mariuszowi Sulewskiemu. Włodzimierz Palmowski złożył również okolicznościowe życzenia w imieniu Bydgoskiego Klubu Żeglarskiego, którego jest Komandorem.
W imieniu Oddziału PTTK przy Klubie POW gratulacje i życzenia przekazał Skarbnik Oddziału Lech Boczkowski, w imieniu YKP Bydgoszcz głos zabrał Dariusz Patalon. Życzenia w imieniu RTW Bydgostia złożyli Prezes Zygfryd Żurawski oraz kpt. Bronisław Radliński, który przy okazji opowiedział krótko o zakończonym niedawno Rejsem Szlakiem Polonii na s/y Solanus, którym dowodził. Na zakończenie Komandor Andrzej Krupski wraz z v-ce Komandorem Zdzisławem Skorupskim wręczyli wyróżnienia dla aktywnych członków WKŻ Pasat od Zarządu Klubu. Okolicznościową tabliczkę w uznaniu zasług dla Klubu otrzymał Komandor Andrzej Krupski. Szczególne podziękowania otrzymał Piotr Lawer za całokształt pracy na stanowisku Bosmana w latach 2007 – 2011. Spośród członków WKŻ Pasat uhonorowani zostali: Józef Gumienny, Zenon Bielun, Romuald Galor, Bogumił Iwanow, Marcin Łażewski, Rafał Walkowiak, Bogumił i Jolanta Smiegel. Szczególne wyróżnienie przyznano członkowi WKŻ Pasat z udokumentowanym najdłuższym stażem – Tadeuszowi Szukiel. Za zasługi w rozwoju infrastruktury na przystani w Pieczyskach wyróżnienie odebrał sympatyk Klubu Leszek Krause. Na koniec części oficjalnej uczestnicy uroczystego spotkania wznieśli toast szampanem za pomyślność WKŻ Pasat oraz skosztowali smacznego okolicznościowego tortu w kształcie żaglówki.
Po krótkiej przerwie na stołach pojawiły się przysmaki ufundowane przez sponsorów oraz przygotowane przez Dorotę Krupską i Bożenę Mrozek, co rozpoczęło biesiadę żeglarską. Członkowie i sympatycy Klubu oraz goście hucznie bawili się w świetnych nastrojach w klubowej świetlicy do północy przy muzyce z płyt. Zabawę urozmaicały andrzejkowe wróżby dla chętnych przygotowane przez Agnieszkę Przepierską.